#8 - Dotyk pioruna

TYTUŁ: Proszę... zgaś światło. Boję się go bardziej niż ciemności. 
AUTOR: Astraothia
GATUNEK: dramat, psychologiczny
OCENA:   7/10




   Dotyk pioruna nie bez powodu zawdzięcza sobie taki adres. Główna bohaterka opowiadania, podczas ucieczki z miasta, zostaje porażona piorunem. Jako mała dziewczynka straciła mamę, potem tata oddał ją pod opiekę babci, a sam zniknął. Bohaterka ma na imię Nadzieja, ale jak sama o tym mówi, bardziej nadawałoby się Nieszczęście. Babcia umiera, a ona mieszka w sierocińcu. I byłaby to zwykła historia dziewczyny pokrzywdzonej przez los, gdyby nie burzowa noc i piorun. Nie wiem, czy możliwe jest przeżycie takiej sytuacji, ale szczerze w to wątpię, co nasuwa mi pytanie: czy jest to opowieść z gatunku fantasy? 
   Na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi nie mam, ale Astraothia temu zaprzecza, a wiadomo - autorka zawsze ma rację. 
   Nadziei po latach udaje się opuścić przeklęte miasto, jak sama je określa, i w pociągu poznaje chłopaka, który jest zdecydowanie moją ulubioną postacią tego opowiadania. Póki co, pojawił się tylko w tej sytuacji, właśnie w pociągu, ale wierzę, że Astraothia ma dla niego jakąś większą rolę i jeszcze nie raz pojawi się w rozdziałach. Nad jest postacią skrytą, cichą... Dlatego bardzo zdziwił mnie fakt, jak szybko zaprzyjaźniła się z Oti, dziewczyną poznaną w barze, oraz jak szybko ze skrytej stała się otwarta, wesoła, pełna energii i życia. To się wydaje nierealne i jest to prawdopodobnie największe niedociągnięcie tego bloga, jak do tej pory. 
   Historia sama w sobie jest ciekawa, bardzo się różni od wszystkiego co do tej pory czytałam, ale ma też kilka minusów. Przede wszystkim, błędy. Jest ich mnóstwo, od interpunkcyjnych przez językowe i stylistyczne, po przekręcanie niektórych frazeologizmów. Przykład? "Trzęsłam się jak ośka". Pierwszy raz widzę słowo "ośka", ale wiem, co autorka chciała przekazać. Oczywiście, chodziło o "trzęsłam się jak osika", mimo iż mój słownik frazeologizmów takiego zestawienia nie posiada - tak, specjalnie sprawdziłam. Niektóre z rozdziałów są sprawdzone, inne nie i bardzo łatwo można to zauważyć. Proponowałabym autorce znaleźć kogoś, kto zna się na rzeczy, do redagowania na stałe. 
   Styl pisania jest lekki i gdyby nie błędy, czytałoby się naprawdę przyjemnie. Zdania są zwykle proste, nie za bardzo skomplikowane. Astraothia używa prostych, zrozumiałych słów.
   Kolejną rzeczą o jakiej warto wspomnieć, jest szablon. Na komputerze prezentuje się bardzo dobrze. Kolory do niebie pasują, nie gryzą się. Problem się robi w dwóch miejscach. Pierwsze, brakuje spisu treśli, który idealnie by pasował do menu po prawej i na pewno ułatwił znalezienie prologu każdemu nowemu czytelnikowi. Drugi problem to czytanie na telefonie. Wersja komórkowa nie odczytuje poprawnie szablonu, co jest utrudnieniem. Osobiście blogi czytam właśniena telefonie, jest szybciej i wygodniej, a w tym wypadku musiałam otwierać bloga w wersji komputerowej i przybliżać tekst. 
   Kolejną rzeczą, która strasznie mnie irytowała, był brak jakichkolwiek wcięć w akapicie, zwłaszcza przez pierwsze trzy posty, które wyglądały jak jeden wielki akapit. Nawet jeżeli autorka używała entera, nie widać tego. Pierwszych kilka postów w całości składa się z opisu życia głównej bohaterki. Jest wyjaśniona jej przeszłość, co jest nieco nużące, gdy w kółko czyta się opisy. Mimo to, czytałam dalej i nie żałuję, bo z czasem przybyły dialogi i rozwinęła się  akcja. Wciąż jednak uważam, że marne trzy spacje przed każdym akapitem byłyby o niebo lepsze, niż ich całkowity brak. Dobrze wiem, że blogger nie obsługuje tabulatora, ale sposobów na oddzielenie akapitów jest kilka, więc czemu nie zastosować któregoś?
   Dodatkowo, playlista na blogach jest do zniesienia, ale tutaj włącza się sama - byłam okropnie zirytowana, gdy wchodziłam przez laptopa (na szczęście, telefony tego nie obsługują).
   Oceniam bloga na 7 punktów, z możliwych 10, głównie za pomysł na historię. Oczywiście, obcięłam punkty za błędy i za brak spisu treści i akapitów. Mimo tego, że blog ma aktualnie zaledwie 6 rozdziałów i strasznie długi prolog, a akcja niewątpliwie nie rozwinęła się jeszcze do końca, zachęcam do czytania, bo fabuła jest ciekawa i intrygująca.
   
   Koneko

2 komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, ojej, ojej... Błędy ortograficzne i interpunkcyjne to prawie moje rodzeństwo ;). Dziękuję za recenzję, nie mogłam się jej doczekać. Teraz gdy już odetchnęłam mogę zabrać się do graniastosłupów. A co do tego pioruna to nie jest tak jak się wszystkim wydaje. Większość takich wypadków nie jest śmiertelna. Przed wprowadzeniem tego do opowiadania sporo się naczytałam o tym ;). Ponoć lepiej jak uderzy w nas niż w ziemię koło nas. Ja tylko oszczędziłam Nad ogłuchnięcia, ale w zamian sparaliżowałam ją na trochę ( w szpitalu). Siwe włosy są wynikiem stresu spowodowanego paraliżem. To już mniej potwierdzone fakty ale też można poczytać. Dokładnych danych nie przytaczam gdyż sama je już dawno zgubiłam ;).

    JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ!

    Astraothia

    OdpowiedzUsuń

© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Malihu
x